sobota, 7 maja 2011

No i zostaliśmy sami...












Cztery miesiące wspólnego podróżowania po Nowej Zelandii zleciały niesamowicie szybko. Chyba za szybko. Mam wrażenie, że nasze wspólne wieczorno/nocne spotkania w Krakowie podczas których planowaliśmy wszystko i wzajemnie się nakręcaliśmy jak to będzie ekstra gdzieś tam daleko na drugim końcu świata, odbyły się tydzień temu.

Przed przylotem chyba każdy gdzieś głęboko obawiał się jak to wszystko będzie wyglądać. Czy tak długi okres wspólnego podróżowania nie okaże się zbyt męczący i nie odbije się na naszych wspólnych relacjach? Cztery różne osoby, cztery specyficzne charaktery. Jeden samochód, jeden namiot. Jedna wielka wspólna przygoda! Poznaliśmy się jeszcze lepiej, wspólne cieszyliśmy się z miłych chwil i wspólnie przeżyliśmy gorsze momenty. To chyba największy sukces. Cztery miesiące pozwoliły nam na jeszcze lepsze wspólne poznanie, ale chyba najwięcej dowiedzieliśmy się o sobie samych.

Krysia i Ignac pomknęli na północną wyspę a my zostaliśmy na południu. Nasza wspólna podróż dobiegła końca. Głupio powiedzieć, że niespodziewanie, bo to było wiadome jeszcze przed przylotem ale jakoś tak nagle nadszedł dzień rozłąki. Już nie będziemy razem odkrywać przypadkowo pięknych plaż. Nie będziemy wspólnie błądzić po nocy szukając noclegu w nie tej miejscowości w której powinniśmy. Kto nam będzie robił nawzajem zdjęcia przy każdej ciekawej skale/wodospadzie/tabliczce? Trzeba będzie prosić jakiś obcych ludzi… Bez sensu.
Na szczęście nasze pobyty w NZ jeszcze się nie kończą. Krysia i Ignac mają przed sobą zapewne piękną trasę do Auckland a zaraz potem białe piaski Rarotonga. My zostajemy w Seddon prawdopodobne do końca maja a potem zobaczymy co nam do głowy strzeli. Mamy także jeden z najwspanialszych internetowych wynalazków jakim jest Skype oraz nasze blogi, które teraz będą się bardziej różniły od siebie :o), co daje namiastkę wspólnego podróżowania.

Zatem wielkie dzięki Krysiu i Ignacy za tak dużą cierpliwość i wyrozumiałość w stosunku do nas, znoszenie wszelkich naszych humorów i wytrzymanie z nami przez ten cały czas. Dzięki też za ten postrzelony pomysł żeby się znaleźć tu gdzie teraz jesteśmy :o)



1 komentarz:

  1. Awwwwww Kochani - no co tu dużo mówić, my tez dziękujemy, łyso nam jakoś teraz bez Was i tak cicho i tak inaczej. Jechaliśmy wczoraj serpentynami strasznymi i wspominaliśmy, że Ewie by raczej nie podeszły. Siedzimy teraz w kawiarni, gdzie Kuba znalazł by ciastko dla siebie i nawet syrop truskawkowy do lodów mają
    ....ale będziemy wszyscy dzielni i jak się spotkamy w K-owie to dopiero będzie co opowiadać! My Was zrozumiemy jak nikt - jeśli będziecie chcieli kupić kozę w K-owie, albo ściągnąć z netu najnowszy odcinek masterszefa - krzykniemy głośno 'Jisss' ;o)
    Trzymajcie się i do poskajpowania!
    Krys i iG.

    OdpowiedzUsuń