Pożegnaliśmy południową wyspę a jutro pożegnamy też i północną. Uciekamy na dwa tygodnie wygrzać się na słońcu bo tutaj już nie jest tak ciepło (od początku czerwca w Nowej Zelandii jest już kalendarzowa zima, chociaż i tak temperatury są w granicach 17 stopni).
Lecimy na 10 dni na Samoe a potem jeszcze na 4 dni do Sydney. Potem wracamy do Auckland na 3 dni skąd trzeba będzie już wracać do Polski. Nie mamy nic zaplanowanego oprócz przelotów i części noclegów więc idziemy trochę na żywioł ale mamy nadzieję, że damy radę :o) Dlatego też nie wiemy jak będzie z ewentualnym dostępem do sieci ale jak się nadarzy jakaś okazja to postaramy się umieścić jakiegoś posta o tym jak sobie radzimy.
Nie wiem czy do Polski dotarła informacja o kolejnym trzęsieniu ziemi w Christchurch ale powoli zaczynamy wierzyć, że przynosimy pecha... Ostatnim razem byliśmy 4 dni przed trzęsieniem ziemi a dzisiaj się dowiadujemy, że dzień po naszym wylocie wstrząsy wtórne o sile 6.0 znowu spowodowały duże zniszczenia w centrum Christchurch. Na szczęście tym razem nikt nie zginął... Przed naszym sobotnim wylotem jeździliśmy z Corym po centrum miasta i widzieliśmy, że życie powoli wracało do normalności. Oczywiście ścisłe centrum dalej jest zamknięte i wygląda jak miasto duchów - bez prądu, odgrodzone od reszty tak, że nikt nie ma możliwości wejścia. Ale poza tą odseparowaną strefą miasto wydawało się, że radzi sobie całkiem dobrze. Tym razem nie wiem ile osób postanowi się wyprowadzić a ile dalej będzie starało się wieść takie życie jak poprzednio. Ja chyba bym nie dał rady...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz