
Dzisiejsza noc i poranek nie były najlepszymi jak dotąd...najpierw w nad ranem obudził nas siąpiący deszcz, po chwili zaczął wiać wiatr, który dawał dziwne odgłosy człapania japonkami po trawie i wydawało nam się że ktoś koło namiotu chodzi ale jak tylko wiatr ucichł odgłosy również zniknęły, a kiedy już udało nam się ponownie zasnąć dzieciak sąsiadów razem ze swoim ojcem narobili takiego rabanu że wszystkich na nogi postawili :( Tak właśnie czasem może wyglądać niedzielny poranek, ale pomimo tych niedogodności i tak wygrzebaliśmy się z łóżek koło 9:30.
Leniwe przedpołudnie upłynęło zatem dość szybko, bo zanim śniadanko, zanim poranna toaleta już zrobiła się godzina 13:00. Kolejne podejście do wspólnego wypadu na plażę zakończyło się fiaskiem ze względu na pogodę, ale nie daliśmy za wygraną zapakowaliśmy się do auta, zabraliśmy ze sobą Mateusza bo tylko on wykazywał chęci ruszenia się z domu i pojechaliśmy oglądać Głuptaki na Muriwai Beach. Po raz kolejny potwierdziły się opowieści Ignacego o zmieniającej się nieustannie w ciągu dnia pogodzie bo już w drodze na plaże na tyle się rozpogodziło że mogliśmy śmiało brodzić po krystalicznej wodzie i stąpać po miękkim czarnym piasku...
W drodze powrotnej z plaży zahaczyliśmy o chińskiego takeaway'a gdzie każdy z nas zamówił sobie porcję ryżu z kurczakiem, bądź warzywami kierując się oczywiście doświadczeniem z Polski, co niewątpliwie było ogromnym błędem. Porcje jakie dostaliśmy okazały się dużo za duże jak dla jednej osoby, więc większość zostawiliśmy na jutrzejszy obiad :0)
Po sycącej pysznej kolacji postanowiliśmy zapuścić się wieczorną porą w miasto, gdzie pierwszym przystankiem był piękny park Western Springs mieszczący się tuż obok Zoo, gdzie ku naszemu zdziwieniu można było oglądnąć z "bliska" węgorze, oraz wiele ciekawych gatunków ptaków - czarne łabędzie, kaczki, gęsi, łyski, pukeko i pewnie wiele innych mniej znanych. Kolejną atrakcją był spacer po ulicach ścisłego centrum. Podeszliśmy pod wieżę Sky Tower aby podziwiać ją z bliska, gdyż dotychczas była dla nas tylko punktem orientacyjnym na horyzoncie, a że w jej podziemiach mieści się centrum informacji turystycznej nabraliśmy mnóstwo ulotek i książeczek informacyjnych żeby zaplanować naszą podróż w głąb lądu.
aha, czyli w NZ tak jak w US jedna porcja jest dla 3 osób :P dobrze wiedziec :)
OdpowiedzUsuńTe głuptaki nawet niegłupio wyglądają
OdpowiedzUsuńJa się cały czas zastanawiam, czy tutejsi kiwusi potrafią zjeść taką porcję na raz. Nasze cztery porcje wystarczyły aby wykarmić naszą czwórkę jednego dnia a następnego 7 osób i zostało jeszcze dla dwóch osób.....
OdpowiedzUsuń