sobota, 8 stycznia 2011

(Lorem) Ipsum











Jak już większość osób wie, udało nam się znaleźć samochód, który spełnia prawie wszystkie cechy idealnego auta na zwiedzanie południowej wyspy:
  • jest duży (7 osobowy)
  • ma działającą (!) klimatyzację
  • sprawne radio, które jest przystosowane na Mini Disc i wyjątkowo głośne
  • ma silnik o pojemności 2,0 l. więc mamy nadzieję że nie będzie palił potężnych ilości paliwa
  • wygląda ładnie i my w nim też się chyba dobrze prezentujemy :o)
Niestety nasza Toyota Ipsum (polska wersja - Picnic) nie ma:
  • napędu 4x4 co pozwoliłoby pojeździć po plaży
  • rozsuwanych drzwi żeby podjechać nad brzeg morza i wyskoczyć prosto do wody

Samo szukanie samochodu poszło nam wyjątkowo sprawnie patrząc z perspektywy czasu. Co prawda po pierwszym dniu prawdziwych poszukiwań nie mieliśmy najlepszych nastrojów. Od rana Antonio woził nas po komisach w Auckland i staraliśmy się znaleźć coś w rozsądnych granicach cenowych. Odwiedziliśmy chyba z 12 komisów i udało się znaleźć jedynie jeden samochód, który mógłby ewentualnie być ale i tak kosztował za dużo jak na swój stan. Antonio jest dla mnie mistrzem w targowaniu bo potrafił zbić cenę z 4000 NZD do 3200 NZD. Natomiast my z Ignacym za każdym razem obchodziliśmy dany samochód z każdej strony, cmokaliśmy z miną eksperta po czym dochodziliśmy do wniosku, że np. nie wiemy gdzie się sprawdza poziom oleju (w Toyocie Estima bagnet jest pod siedzeniem pasażera).

Podjechaliśmy też na prawdziwą aukcję na której codziennie są licytowane samochody. Istne Wall Street dealerów samochodowych. Niepozorny budynek mieścił halę na której były zaparkowane wszystkie auta przewidziane na licytację w danym dniu, a było ich około 100. Przed dwa stanowiska co chwilę podjeżdżał nowy samochów i toczyła się licytacja. Można naprawdę trafić na ciekawe auta za rozsądne pieniądze. Ale niestety byliśmy za późno żeby się rozejrzeć czy coś nas ewentualnie interesuje.

Po poworcie do domu przyszedł czas na wertowanie ogłoszeń w internecie. I właśnie naszą niebieska Toyotkę udało się znaleźć wieczorem na TradeMe (tutejsze allegro). Po wstępnych oględzinach trójka mężczyzn uznała, że ten samochód jest idealny. Antonio urwał jeszcze 200 NZD z ceny i transakcja mogła być finalizowana. I tutaj jest coś wspaniałego. Nowozelandczycy nie stwarzają problemów tam gdzie nie są one potrzebne. Aby kupić samochód wystarczy za niego zapłacić właścicielowi oraz wypełnić druczek A4 i zanieść go na pocztę. Samochód kupiony. Żadne urzędy, kolejki, bloczki, wykręcanie tablic, zmiany dowodów rejestracyjnych. 

Dzięki temu po południu mogliśmy już bujać się po Auckland :o)

1 komentarz:

  1. no, auto naprawde wyglada niezle, szkoda z tym napedem... ale z rozsuwanymi drzwiami (a raczej - ich celem) - to niezle przesadziliscie :D

    ale musze przyznac, ze najbardziej mnie zdziwila lokalizacja sprawdzacza poziomu oleju w Toyocie Estima... a ja juz myslalam, ze sie troche orientuje w tych bebechach;)

    szerokich drog zycze - tych po lewej stronie:)

    OdpowiedzUsuń